2005.03.12-13 - Klubowa Wystawa CzW i KWP Nitra (SK)
Ale wyjazd się opłacał - Balrog wszedł z Przemkiem jako pierwszy. Pokazał się bardzo ładnie i chwilę potem schodził już ze Zw.Młodzieży.
Balrog z Peronówki
Potem przyszedł czas na Ali, która co prawda miała jeszcze trochę sierści tydzień temu, ale teraz słuch po niej zaginął...tzn po sierści. A konkurencje miała największą. Jednak udało się - sędzina decydowała o lokatach głównie na podstawie ruchu i za "elegancje" na pierwsze miejsce powędrowała Alistair. To już jej trzeci CAC i wygląda na to, że słowackiego Championa będzie miała szybciej niż polskiego....
Kirby Kysucká hviezda & Alistair Wolf z Peronówki
Potem Przemek wszedł z Merry Bell - biegła ładnie...problem jest jedynie, gdy się nad nią zerka z góry, bo wygląda jak "pączuś w maśle" (to słowa sędziny z dnia następnego). Ale tym razem jeszcze się jej upiekło i zgarnęła kolejnego CACa.
Merry Bell z Molu Es
Jolly już bez wariacji - też CAC. W porównaniu decydowała statyka, a dziewczyny uznały, że już na więcej nie mają chęci i zrzuciły wszystko na barki Balroga. Ale ten jeszcze za młody, by stawić czoła mocniej zbudowanemu dorosłemu samcowi. Tak więc BOB mu uciekł.
Po tym skończyło się szczęście Ali - na trawniku trafiła na szkło i przecięła sobie dwie poduszki. Z tego powodu nie wyszła na finały i zastanawialiśmy się czy będzie brała udział w klubówce. Tak więc do BIS Ras Narodowych weszliśmy z Jolly i Balrogiem. Oprócz CzW były też oczywiście Czuwacze i Kopovy. Sędziował pan Matyas, którego serce jest przy jego ulubionej rasie - przy Czuwaczach. Robimy dwa kółka, ja mam pecha, bo właścicielka jednego z kopovow myśli, że ma jamnika i wystawia go maszerując. Przemek ma lepiej, bo pokazuje Młodego na pełnej szybkości, a w tym Balrog jest świetny. Czekamy na wynik - 4 miejsce dla Czuwacza z klasy weteranów, trzecie dla jednego z kopovów, drugie dla czuwacza-championa. Na pierwsze wskazuje Balroga. Tak więc nasze chłopaki idą na podium, gdzie pozwalają się obfotografować. Choć nie przez nas...bo w tym momencie w aparacie siadły baterie....
BIS Ras Narowodych - Balrog z Peronówki
Po takim przyjemnym dniu także przyjemne zakończenie - Bure dostają jedzenie (bonusowe porcje, bo zasłużyły), idą spać, a my udajemy się do fantastycznej słowackiej restauracyjki, gdzie testujemy kulinarne specjalności zakładu. Niestety w nocy nie udało się wypocząć - w pokojach grzano niemiłosiernie, a nie można było otworzyć okna, bo nie było parapetów, a mieszkaliśmy wysoko. Jeszcze Balrog postanowiłby udać się w nocy na spacer... Więc Młody musiał siedzieć w temperaturze koło 30 stopni. Oj, tej nocy sobie biedak nie pospał.
Odbiło się to następnego dnia, na słowackiej klubówce. Balrog nadal był najlepszy w ruchu, ale za nic nie chciał ładnie stać: co chwila łaził, interesowało go wszystko, tylko nie sędzina i to co się dzieje na ringu. Krótko mówiąc zawalił prezentacje w statyce. Ale co tam - każdy ma prawo mieć gorszy dzień.
Balrog z Peronówki
Potem trzeba było podjąc decyzje, czy na ring wejdzie Ali. Wydawało się, że wszystko jest OK, Ali latała z psami, podskakiwała, szalała z Camio. Więc weszliśmy i początek zapowiadał się dobrze. Potem jednak dał się we znaki dywan, który musiał podrażnić nogę. Dotrwaliśmy do końca, dostaliśmy doskonały opis (mimo braku sierści), ale nie szaleliśmy.
Bela - o Beli-pączusiu już pisałam. Dostała ładny opis i skierowanie na dietę. Wreszcie ktoś jej to powiedział prosto z mostu.... A Jolly? Jolly prezentowała się bardzo ładnie, ładnie stała, ładnie biegała. Widać, że dobrze się bawiła. Po zejściu z ringu pogratulowano nam zwycięstwa. Ale nie wygraliśmy...
Jolly z Molu Es
Sędzina powiedziała, że Jolly jest najlepsza jeśli chodzi o budowę, ale woli, gdy jest ona w sportowej (użytkowej) kondycji i z tego powodu pierwszeństwo przypada drugiej suczce.
Ehhh....do tego jestem przyzwyczajona - raz sędzia preferuje lżejszego psa, inny woli, gdy pies ma więcej masy. Ale ciężko odchudzać psa na jedną wystawe, a na tą tydzień później dodatkowo podkarmiać...
Po wystawie trochę jeszcze porozmawialiśmy na tematy typowo "wilczakowe" i ruszyliśmy do domu - nie chcieliśmy czekać na zapadnięcie zmroku, bo to zawsze oznacza pogarszające się warunki na drogach. Tym razem mieliśmy trochę więcej szczęścia, bo kłopoty pojawiły się dopiero po polskiej stronie, więc na ostatnim etapie jazdy.
Co powiedzieć: miły, udany weekend. Szkoda, że nie było śniegu, ale Nitra powitała nas błotem i słoneczkiem.... Mieliśmy okazję zobaczyć kilka ciekawych psów. To właśnie na wystawie spotkałam najładniejszą suczke CzW jaką dotąd widziałam. Ma już kilka latek na karku i nie jest w super formie, tym bardziej, że przed trzema miesiącami została odkupiona od właściciela, który trzymał ją w fatalnych warunkach, ale nadal cieszy oko swoim wyglądem. Wystawa i wyjazd najbardziej spodobała się Camio, który najpierw obiadał się Lila Stars, potem nauczył się, że Chipsy Paprykowo-Cebulowe są całkiem OK. Posmakował kawy i słowackiego piwa. Wyżebrał kawałek langosa i czerwonej kiełbasy. Robił furorę wśród kobiet - każda chciała mieć z nim zdjęcie. Zawarł wiele nowych przyjaźni. O hotelu pisałam. Następnego dnia był w siódmym niebie, bo poznał babcie Balroga (tego dnia najlepsza weteranke), swojego młodszego pół-braciszka i mase innych fajnych wilczaków. Teraz jeszcze odsypia te szaleństwa....
Camio z Peronówki, Alfi Tajomný tulák & Baron spod Ďumbiera
- Aby odpowidać zaloguj się lub utwórz konto
- 2034 odsłony
Odpowiedzi