Ku przestrodze... weterynarze
Wczoraj niezbyt miałam czas, żeby się nad tym rozwodzić, ale nie powstrzymam się i dziś to napiszę.
Ku przestrodze... żeby się wyżalić, "wyzłościć"...
Po raz kolejny bowiem okazało się, że za bardzo ufam ludziom, że znają się na tym, co robią. Chodzi bowiem o Cresilkową łapkę i weterynarza - kompletnego idiotę (do którego trafiliśmy zresztą trochę przypadkiem, bo pech chciał, że była to jedyna otwarta w niedzielę klinika, do której udało nam się dodzwonić).
Łapka wyglądała dla nas - kompletnych laików, przez dłuższy czas "całkiem ładnie". Faktycznie nie było widać, żeby coś się tam babrało nieładnie... a dlaczego nie było widać? Bo weterynarz idiota NIE ZAUWAŻYŁ ropy wewnątrz rany i kilkukrotnie ZASZYŁ ją po prostu zaszył, zostawiając w środku rany... jak więc my laicy mieliśmy to zauważyć, skoro wszystko co złe działo się w środku, poza "zasięgiem" naszego wzroku?
Powiem więcej - na drugiej wizycie, po uprzednim namówieniu go, żeby na wizycie jednak zajrzał pod bandaż poza wstrzyknięciem psu tylko kolejnej porcji antybiotyku, PYTALIŚMY GO co to za "dziwny zapach" (ropa) unosi się z tej rany... powiedział, że to normalne. A łapka sobie "pięknie gniła" tuż pod jego nosem...
W sobotę (niedługo po drugim szyciu), zaczęło nam to już dość brzydko wyglądać, postanowiliśmy więc, że jednak idziemy to skontrolować u pani wet., do której chodziliśmy dotychczas.
Jak zobaczyła tę łapkę, to była załamana (i jeszcze bardziej zszokowana), otóż w ranę wdała się martwica. Szwy, których my nie mieliśmy odwagi dotykać, w zasadzie odpadły same, kiedy tylko pani wet. je ruszyła... jeszcze kilka wizyt u tamtego "specjalisty" i niewykluczone, że mogło się to skończyć nawet amputacją.
Jestem na niego wściekła, no bo w końcu idąc do specjalisty w danej dziedzinie, ja jako LAIK w dziedzinie weterynarii, liczę na otrzymanie dobrej jakościowo usługi... ale jak widać po raz kolejny okazuje się, że tak pięknie to tylko w bajkach, a lajf is brutal - jak sam czegoś nie przypilnujesz, to nie licz na to, że będzie to zrobione dobrze
... ALE zła jestem też sama na siebie... i to bardzo, bo po raz kolejny zaufałam za bardzo - "przecież w końcu jakoś skończył te trudne bądź, co bądź studia, dlaczego miałby nie umieć wyleczyć zranienia na łapie?!"
Aż strach pomyśleć do czego on doprowadza poważniejsze i groźniejsze przypadki, niż skaleczenie łapki (sic!)
Po raz kolejny okazało się również, że Bartek ma niebywałą wręcz jak na informatyka - "intuicję medyczną", bo on już kilka dni przed decyzją o zmianie weta mówił, że niezbyt mu się to podoba... i jeśli kolejnym razem w takiej sytuacji go nie posłucham OD RAZU, to oficjalnie oświadczam - niech mnie ktoś walnie w głowę młotkiem!
Na szczęście Cres jest już w dobrych rękach i... zaczynamy leczenie od zera.
W zasadzie to już teraz, po ledwie jednym dniu widać OGROMNĄ poprawę (również w samopoczuciu Creska, który odzyskał swoją wesołość i już nie marudzi).
Łapka się zagoi... potrwa to długo, będzie okropna blizna, ale się zagoi. Ufff.
Szkoda tylko, że przez tydzień płaciliśmy grube pieniądze... nie za leczenie, tylko za PAPRANIE tej łapki. Szkoda też, że za czyjś kompletny kretynizm najbardziej jak zwykle ucierpiało zwierzę
Także no... miłego dnia... i wszystkiego najlepszego śmieciarzom, oraz osobom, które minęły się z powołaniem.
- Aby odpowidać zaloguj się lub utwórz konto
- 15686 odsłon
Odpowiedzi
A tu trochę inny tekst...
A tu trochę inny tekst, jest w nim więcej faktów i chyba jest bardziej zrozumiały dla osób, które nie znały sprawy od początku:
Chciałabym wszystkich ostrzec przed leczeniem zwierząt w lecznicy na ul. Brodowicza - potwierdziły się wszechobecne w internecie opinie, że to nie lecznica dla zwierząt, a mordownia.
Trafiłam tam z moim niespełna 10-miesięcznym psem z rozciętą dosyć głęboko łapą - trafiliśmy tam przypadkiem... pech chciał, że była akurat niedziela i była to chyba jedyna klinika, która była jeszcze otwarta. A przynajmniej jedyna, do której się dodzwoniliśmy.
W niedzielę na łapę zostały założone szwy i umówiliśmy się z panem wet. Mariuszem Ziółko na ponowną wizytę we wtorek. Zmieniając w domu opatrunki czuliśmy dziwny zapach unoszący się z rany i z bandaży, więc na kolejnej wizycie, po NAMÓWIENIU pana wet., żeby zajrzał pod bandaż (według niego wizyta miała polegać tylko na podaniu zastrzyku z antybiotykiem, nie miał zamiaru zaglądać w ranę), zapytałam go co to za zapach. Odpowiedział, że to NORMALNE i mamy się nie przejmować.
Na kolejnej wizycie (w piątek), zostały ponownie założone szwy, gdyż okazało się, ze rana się rozeszła.
W sobotę wieczorem zaczął nas niepokoić wygląd łapki, więc postanowiliśmy, że w poniedziałek zamiast do kliniki na ul.Brodowicza, udamy się na wizytę do pani weterynarz, u której byliśmy wcześniej już kilka razy.
Jeszcze zanim zajrzała w ranę, odwijając bandaż - uderzył ją zapach unoszący się z rany. Od razu stwierdziła, że to ropa. Po odwinięciu bandaża była jeszcze bardziej załamana. Okazało się, tak jak się spodziewała, że w ranie jest ropa. Ropa, której pan "weterynarz" Mariusz Ziółko NIE ZAUWAŻYŁ (mimo tego, że pytałam go o zapach) i ZASZYŁ JĄ wewnątrz rany!
Wdała się taka martwica, że szwy (założone w piątek), w poniedziałek po dotknięciu odpadły same razem z kawałkami martwej tkanki. Jeszcze 2-3 dni "leczenia" tamtego pana i niewykluczone, że skończyłoby się na amputacji kończyny!
Po tygodniu od "wypadku", musieliśmy zacząć leczenie OD ZERA... i to z poważnym uszczerbkiem na poduszce łapy.
Warto dodać też, że w lecznicy na ul. Brodowicza wszystko robi się ze zwierzęciem na siłę, a pracujący tam weterynarze nie mają za grosz podejścia do zwierząt.
Ja akurat nie jestem z tych osób, które uwielbiają "ciumkanie", smaczki i słodkie "titititi", ale mimo tego podejście do zwierzęcia jakie prezentują tamtejsi weterynarze BARDZO mi się nie podobało.
Ech współczuję Do tego weta
Ech współczuję Do tego weta poszłabym zrobić awanturę, choć może niezwarto jeśli miałabyś szarpać sobie nerwy, ja bym poszła żeby sobie ulżyć i powiedzieć co myślę (niech wie że źle to zrobił). Dobrze że z psiakiem lepiej, a jeśli mogę coś doradzić na przyszłość to - uważniej słuchaj samej siebie i tego co mówi Ci intuicja pozdrawiam
Ja słyszałam wielokrotnie przedziwne historie od innych psiarzy.
Ja słyszałam wielokrotnie przedziwne historie od innych psiarzy... ale sama nigdy nie doświadczyłam aż tak wielkiego braku kompetencji, sądziłam więc że przynajmniej część z tych mrożących krew w żyłach historii to zwykła panika rozhisteryzowanych paniuś, którym wet się nie spodobał, bo np. nie zaciumkał do jej pieseczka, więc teraz obsmarowuje go jak może na forach internetowych...
...w życiu się tak bardzo nie myliłam!
Ba - powiem więcej! Często irytowało mnie gadanie ludzi, że weci to są tacy, owacy i na niczym się nie znają. Denerwowało mnie, że ludzie tak łatwo obrażają specjalistów, którzy jakby nie było - poświęcili sporo swojego życia, żeby zdobyć wiedzę w tak obszernej dziedzinie.
Bardzo mi przykro, że muszę przebudować swój światopogląd, naprawdę...
w naszym przypadku
w naszym przypadku właśnie wet specjalista od psów, kotów i małych zwierząt "dał ciała" i dziś nie ma z nami poprzedniego psa
Biedny Czesio
Biedny Czesio, oby teraz wszystko ladnie sie goilo, kwestii weterynarza nie skomentuje bo sily nie mam
i would demand some of my money back!!
i would demand some of my money back!! hope cresil is better in no time with good treatment.....
I tak szybko się zorientowaliście
I tak szybko się zorientowaliście My daliśmy naszej pierwszej wetce aż 2,5 tyg.! Z tym że u nas nie było ropy ani martwicy, rana była cały czas czysta, tylko się nie zamykała...
My niestety dopiero teraz zdobyliśmy to nowe doświadczenie
My niestety dopiero teraz zdobyliśmy to nowe doświadczenie - nigdy nie miałam jeszcze z żadnym psem takiego przypadku, więc niestety jak te osiołki weta słuchaliśmy Nie wierzyliśmy mu bezgranicznie, coś tam w necie czytaliśmy... ale w necie nie da się powąchać jak pachnie ropa - my przez długi czas sądzilismy, że to po prostu bandaż z krwią jak jest wilgotny to tak pachnie... tym bardziej, kiedy wet powiedział nam, że to normalne
Jestem zła na nas, że weta nie zmieniliśmy kilka dni wcześniej - chcieliśmy, ale ŁAJZY JESTEŚMY, po prostu... i jakoś tak od wizyty do wizyty czas leciał, nam było jakoś tak głupio człowiekowi nagle "zniknąć" i się nie pojawić u niego. A, że łapka się nie paprała jakoś zauważalnie, to też nie mieliśmy konkretnego powodu do zmiany...
My próbowaliśmy dostać się na
My próbowaliśmy dostać się na Piłsudskiego, ale zamknęli się godzinę wcześniej, więc alternatywą w niedzielę o 14.00 była lecznica na Brodowicza. Mogliśmy jeszcze jechać do Krakvetu, ale tam z kolei Lorce w Boże Ciało zszyli łapę uszkodzoną bardzo podobnie do Czesiowej - metalowymi zszywkami (klamrami), co było głupotą do potęgi! Nauczka - że jeśli trzeba skorzystać z pomocy wetów w weekend, na drugi dzień trzeba gnać do "swojego" zaufanego weta lub wetki.
Właśnie tak to jest z tymi weekendami niestety...
Właśnie tak to jest z tymi weekendami niestety... ja już pisałam Ronie, że chyba zacznę na niedzielę i święta zamykać się w miękkim pokoju bez klamek, z psami w kagańcach i obłożonymi poduszkami, żeby się przypadkiem nie uszkodziły.
Ostatnio jak w lato mieliśmy bardzo awaryjną sytuację z Nitką, to oczywiście też nie mogło się to stać w żaden inny dzień tygodnia poza niedzielą... i to wieczorem.
Najważniejsze, żeby wiedzieć, czego się można po którym wecie sp
Najważniejsze, żeby wiedzieć, czego się można po którym wecie spodziewać Np. w lecznicy przy Al. Mickiewicza weci nalegają na operacje nawet jak pies jest zdrowy (namawiali nas na sterylkę Tiny gdy miała 13 lat i nic jej nie dolegało - tylko ją szczepiliśmy) Nakłaniają też na "zastrzyki wzmacniąjce", które kosztują majątek i pewnie są jakimiś witaminami. Na Chłopskiej też lubią operować i nieprawdopodobnie koszą kasę niemal za każde spojrzenie na psa. Krakvet - to masówka - zależy na jakiego weta się trafi, a na prześwietlenie najlepiej umówić się konkretnie do dr Orła. Na Piłsudskiego - jak się trafi, miałam dobre doświadczenia z drobnymi rzeczami, ale Magda i Kira jak najgorsze - tam lubią dawać antybiotyki na wszystko.
Szkoda gadac o tych wetach...
Szkoda gadac o tych wetach... Ja tez z tego co slyszalam od innych ludzi na temat naszego poprzedniego weta NIE WROCE TAM.
Jesli chodzi o Hermesa tez jestem czasami przewrazliwiona i o byle gowno latalabym do specjalisty.. Ale na szczescie mam rozsadnych rodzicow..
A w ogole / glupie pytanie / dal wam cos zeby to smarowac, odkazac, itd ?
No szlag mnie trafił jasny gdy przeczytałam!
No szlag mnie trafił jasny gdy przeczytałam! Niech Cresilek szybko zdrowieje! Niestety mamy takie same doświadczenia z wiary w fachowość... Dr Bakowski chirurg specjalista, jeden z lepszych w Krakowie z Amavetu leczył Fence od nas z miotu źle rosnącą łapę witaminami...i widział wszystko bez Rtg"proszę państwa ja nie potrzebuję patrzeć na rtg! Ja widzę!".właściciele mi mówili, że gdy pojechali na klinikę do wrocławia, to wetom ręce opadły co do fachowości...partacze niestety są wszędzie i często mają dobrą reklamę...
Makota, bardzo współczuję...
Makota, bardzo współczuję... Uściski dla "mojego" Czesia ...zaszyta ropa to ból "od cholery" i możliwość nieodwracalnych zmian..... Pozostaje się cieszyć, że tylko na tym się skończyło i z łapą będzie OK. Moja mała rada: z chorym psem, jak z chorym dzieckiem -nie zaszkodzi iść na konsultację do 2-3 lekarzy. /przez 10dni wierzyłam wetowi i dawałam wilczarzowi krople do oczu -okazało się, że jaskra wtórna -nieodwracalna po 10.dniach... niunia jest niewidoma...nie obwiniam siebie bo wierzyłam, a łajdak jeszcze mi bluzgał... /
Makota, nie zostawiałabym
Makota, nie zostawiałabym tego weta w spokoju. Naprawdę, zastanów się, czy nie złożyć reklamacji. Niech oddaje część kasy. Nauczyli się kutwa, że nie ponoszą ZADNEJ odpowiedzialności.
Bożena, popieram! Niestety,
Bożena, popieram! Niestety, nie będzie można "podeprzeć się" opinią drugiego lekarza, bo >solidarność zawodowa< /w tym przypadku -źle pojęta/...... Mało, co prawda, prawdopodobne, że odzyska się część pieniędzy, ale zawsze warto próbować.... Makota, to dbaj nam o Czesia i nie nadwyrężaj na spacerkach /niech ma komfort przy wracaniu do zdrowia ;)/
strasznie współczuje wam i Creskowi!
strasznie współczuje wam i Creskowi! nie raz się przekonałam ze zarówno w przypadku zwierzęcych jak i ludzkich lekarzy powinno się stosować zasadę ograniczonego zaufania. Kiedy moja Gingi miała problem z noga konsultowaliśmy się u 5 lekarzy wet w tym 3 specjalistów (ortopedów) i tylko wersje dwóch z nich były zgodne:/
Dominika, ja bym też poszła i poprosila o zwrot kasy
Dominika, ja bym też poszła i poprosila o zwrot kasy, a jak nie powiedz, że pojdziesz do mediow - to zazwyczaj dziala . Nawet jesli w koncu nie odda - naje się strachu i potem bedzie bardziej uważal. Przynajmniej napisz o tym na "Psie z Krakowa", bez komentarzy, sucho i bez zlych emocji na weta - po prostu podaj same fakty i nazwisko lekarza.
My juz tylu konowalow zmienilismy ze...
My juz tylu konowalow zmienilismy ze, trudno zliczyc , kto to ksztalci ? !!!!!!!!!!!
Marc, obawiam się że to nie
Marc, obawiam się że to nie kwestia szkół.... pasję/powołanie czasami "zabija" rutyna, możliwość łatwego zarobku /nadmiar pieniędzy czasami oślepia/, brak konkurencji.... Boli, że jest to kosztem zdrowia/życia zwierząt i bólu ich opiekunów...Boli, że trudno pociągnąć do odpowiedzialności.... Czesiu, raz jeszcze zdrowia!
Ja od zawsze jestem zdania, że lepiej nie stawać na opinii jedn
Ja od zawsze jestem zdania, że lepiej nie stawać na opinii jednego weta... ale niestety zasadę ograniczonego zaufania zawsze włączałam dopiero przy POWAŻNYCH sprawach (jak chocby operacja, gdzie potrzeba sporych umiejętności itp.), a tym razem postąpiłam OKROPNIE głupio sądząc, że zranienie łapy to tak częsty i powszechny uraz, że nawet niezbyt "wykwintny" weterynarz sobie z tym poradzi. Jak się okazuje niestety nie każdy
Co do pociągania weta idioty do odpowiedzialności - chcemy to jakoś "załatwić", ale nie do końca wiemy jak... nie mamy nawet rachunków za "leczenie" od tego matoła, mimo, że my rachunki zbieramy zawsze i za wszystko... ale wtedy bardziej byliśmy przejęci Cresilkiem i jego łapą, niż tym, żeby brać rachunek... Także nawet nie mamy dowodów na to, ile kasy z nas zdarł (a brał dwa razy tyle, co ta wetka, u której się teraz LECZYMY...)
Jeśli chodzi o opinię innego weta - musze jutro spytać, czy ta pani zgodziłaby się podpisać swoim nazwiskiem pod taką "skargą"... ale opinie o tamtym wecie ma bardzo złą i to nie tylko dzięki naszemu przypadkowi...
Dominika, a macie jakiś wpis w książeczkę Czesia?
Dominika, a macie jakiś wpis w książeczkę Czesia? Albo czy wystawił jakąś receptę /jej xero możecie wziąć z apteki Pytanie pani doktor o podpis postawi ją w trudnej sytuacji.... Lekarze starają się sobie nie wchodzić w kompetencje, no chyba że jako ekspert na sali sądowej -wiem jak to działa po doświadczeniach z Arią. Ewentualnie, możesz spróbować poprosić lekarkę, by Ci napisała w książeczce stan Czesia w jakim był po przyjściu do niej, będzie i opis i podpis z pieczątką -taki mały "myk" /Edit: czy ma kasę fiskalną -musi mieć -możesz go "z głupia frant" poprosić o rachunek zbiorczy w celu.... a bo ja wiem -pies hodowlany odpis od podatku czy inna bzdura, ale nie wolno wtedy najpierw na niego "napaść" z pretensjami, bo może się zorientować "o co kaman"...
Wpisał tylko jaki antybiotyk podał...
Wpisał tylko jaki antybiotyk podał...
A co do wetki - fakt, nie miałabym nawet czelności pytać ja o to wprost Myślę raczej o tym, by spytać ją po prostu, czy wie coś na temat podobnych przypadków i tego, jak wyciągnięto konsekwencje.
Myslę, że z wpisem stanu łapy Creska na pierwszej wizycie u niej nie powinno być problemu. Poza tym mamy tez w miarę regularnie robione fotki tej łapki. My dopiero w poniedziałek po wizycie u naszej wetki, dopatrzyliśmy się na tych fotkach, że faktycznie pod szwami coś się niedobrego działo i to już od kilku ładnych dni (jeszcze przed drugim szyciem u tamtego weta).
To masz potwierdzenie, że u niego byłaś, ale...
To masz potwierdzenie, że u niego byłaś, ale... Dominika, przeanalizuj, czy chcesz "wojny" z wetem.... czy nie wystarczy zrobić, jak radzi Roma....."spytać ją po prostu, czy wie coś na temat podobnych przypadków i tego, jak wyciągnięto konsekwencje." -wejdziesz na "bardzo cienki lód"...... pamiętaj, że i ona tez na pewno ma na swoim koncie pomyłki /ten się nie myli, kto nic nie robi / -zalecam czujność...
Są jeszcze świadkowie
Są jeszcze świadkowie W czasie zabiegu czekałam z Lorką i Nitką przed lecznicą, poza tym został ślad w komórce Leszka który dzwonił do lecznicy i anonsował przyjazd Czesia z rozwaloną łapą.
Jeśli się zbierze wszystkie te "okoliczności" >zusammen<
Jeśli się zbierze wszystkie te "okoliczności" >zusammen<, to "argument" do odbioru pieniędzy jest....
A co do kształcenia
A co do kształcenia - ja też uważam, że to nie kwestia kształcenia. Weterynaria to nie jest łatwy kierunek, "byle kto" tego nie skończy... problem w tym, że nie każdy widzi w tym pasję i czuje powołanie. No i nie każdy człowiek jest z natury "w porządku"...
Jak Czesio sie miewa?
Jak Czesio sie miewa? Lapka sie ladnie goi?
Duzo zdrowia dla Czeska
Duzo zdrowia dla Czeska i buziaki w kufe , zyczymy szybkiego powrotu do zdrowia
Tak , teraz goi się już ładnie
Tak , teraz goi się już ładnie Przed chwilą widziałam Czesiową łapkę, a nie widziałam jej od wtorku, bo to Bartek zmienia opatrunki (ja leżę z Creskiem i go trzymam ) i jest OGROMNA różnica
Poza tym wrócił dawny Czesio - jest wesolutki i radosny
Marc dziękujemy - Cresek jest już tak wycałowany, że pewnie ma nas dość
To super
To super, ciesze sie bardzo ze humor sie poprawil
:)
Swietnie ze, wszystko wraca do normy
Swietnie ze, wszystko wraca do normy i psiak ma super opieke z waszej strony . Pozdrawiamy was fajnie ze, sa tacy Ludzie !!!!!!!
Dziękujemy :)
Dziękujemy Ale to nic niezwykłego - przecież też robilibyście co w Waszej mocy
;)
Ja niestety tez nauczylam sie ..
Ja niestety tez nauczylam sie podchodzic do wetow z ogromnym dystansem. Mam takich ktorym BARDZO ufam, ale tez poznalam mase takich, ktorzy beda operowac nawet zdrowe zwierze, bo operacja jest latwa, ale droga, wiec sporo na nich zarabiaja....
Sa jak doktor Mengele
Sa jak doktor Mengele - "Angel of Death".