1999.05.01 - Wystawa w Łodzi





Ale dojechaliśmy.... po krótkim odpoczynku, mimo nieprzespanej nocy, wybraliśmy się na wystawe.
Wpuszczono nas bez żadnego problemu, nawet nie sprawdzano książeczki
szczepień. Wejście kosztowało zaledwie 3ZŁ. Było wspaniale - pogoda
dopisała, spotkaliśmy się z Maciachami, Gabi i Zofią Mrzewińską (dzięki której Bolo
stał się wreszcie posiadaczem Konga ).
Zrobiliśmy kurs po stoiskach. Bolton
znalazł dla siebie idealną karmę w puszkach (jeden problem - jest to karma
dla kotów). Pochodziliśmy po ringach. Boltonowi szczególnie podobały się
Chow-Chowy, ale nie mówił dlaczego. Dwa razy rzuciły się nas psy - raz
Bloodhound (?) i raz Amstaff (napaść uzasadniona - był zazdrosny), ale obyło
się bez skaleczeń.
Byliśmy przed stadionen, gdzie jak zwylke przy takich imprezach kwitnął handel - na topie są teraz: yorki, amstafy i króliczki miniaturki.
Po południu biegiem ruszyliśmy na przystanek, aby zdąrzyć na spotkanie z Zofią w Pabianiacach. Zarwana noc, kilkanaście kilometrów "na liczniku" i dwa dni na nogach - to było dla Boltona już za dużo. Nawet nagrody oferowane przez Zofię nie zachęciły go do współpracy.... Tak, nawet wilczak potrafi być padnięty...
- Aby odpowidać zaloguj się lub utwórz konto
- 1774 odsłony
Odpowiedzi